2017-11-6
Wielokrotnie słyszałem zażarte dyskusje na temat „prawdziwego” patriotyzmu. Im bliżej 11 listopada, wyraźnie się one wzmagają. Choć bywają także interesujące, większość z tych sporów uważam za niepotrzebne, a nawet szkodliwe.
Spory intelektualne o definicje, zawartość merytoryczną, postawy, przeważnie nie wywołują długotrwałych, negatywnych skutków. Polityczne wojny o prawo do patriotyzmu… już tak.
Pozostawiając możliwość dość subiektywnego odbioru tego, czym patriotyzm jest na co dzień, nie mogę zgodzić się zwłaszcza na obudowywanie tego pojęcia rozmaitymi przymiotnikami. „Patriotyzm prawdziwy”, „nowoczesny”, „autentyczny” , nie mówiąc już o tym „ślepym”, „boskim” czy np. „polskim”. W efekcie, ten „mój” ma być lepszy od tego cudzego, innego, obcego. Ostre wojowanie o znaczenie i wagę własnego patriotyzmu, zwłaszcza kosztem cudzego, dowodzi raczej jego braku.
Jesteśmy w przededniu Święta Niepodległości. I choć - jako jedno z niewielu polskich świąt – nawiązuje ono do wydarzenia jednoznacznie pozytywnego, obchodzimy je jak rocznice katastrof i porażek – bez radości, z patosem i odwołaniami, niemal wyłącznie, do wysiłków zbrojnych. Ponownie głównym bohaterem będzie Józef Piłsudski i Legiony. Oczywiście - słusznie, ale nie odzyskał on niepodległości Polski ani jednoosobowo, ani też w efekcie militarnych sukcesów I Brygady.
Nie mam wątpliwości, że powinniśmy obdarzać specjalnym zainteresowaniem i szacunkiem także inne nasze wysiłki i postaci historyczne. Przypominać zwłaszcza o Ignacym Janie Paderewskim, którego aktywności, w tym pozyskaniu opinii prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona, zawdzięczamy m.in. kluczowe dla nas zapisy Traktatu Wersalskiego. Pamiętać o aktywności Henryka Sienkiewicza, któremu nie dane było dożyć niepodległości, a także późniejszych generałów – Tadeusza Rozwadowskiego, Józefa Hallera czy Władysława Sikorskiego. Wspominać także Ignacego Daszyńskiego i Wincentego Witosa - posłów do… austriackiej Rady Państwa.
Nie przez przypadek wymieniłem właśnie te postaci. Dziś bowiem, poprzez aktywności międzynarodowe, uczestnictwo w parlamentach „obcych państw” czy też obcych armiach, mogłyby budzić sprzeczne oceny. Oczywiście, ówczesna sytuacja Polski była zupełnie inna i nie można patrzeć na nią ahistorycznie. Można natomiast snuć pewne analogie. Polska w izolacji, bez sojuszników, bez wsparcia międzynarodowego, bez skutecznych ambasadorów, a dziś bez prestiżu w instytucjach UE, nie ma szans na sukces.
Dla niektórych patriotyzm ogranicza się do wsparcia drużyny narodowej w potyczkach o udział w mistrzostwach świata w piłce nożnej, ale już niekoniecznie do stawienia się w pełnej gotowości i „trzeźwości” umysłu następnego dnia w pracy. Dla innych to często pamięć o naszych klęskach narodowych i specjalne ich pielęgnowanie, a zapominanie o mniejszych i większych sukcesach, które nie zawsze są spektakularne, ale - długofalowo -niezmiernie istotne. Myślę tu o trudnych staraniach dyplomatycznych, a zwłaszcza o sile oddziaływania naszej kultury. Adam Mickiewicz, Fryderyk Chopin, Henryk Sienkiewicz, pokolenie Norwidów, Grottgerów, a następnie Miłoszów, Giedroyciów, Jeziorańskich, Bartoszewskich… a także wybitnych współczesnych reżyserów klasy Kieślowskiego czy Wajdy, zafundowało nam wolną Polskę z szacunkiem świata.
Bez wątpienia, istotną postacią był Ojciec Święty Jan Paweł II, a także przywódca Solidarności Lech Wałęsa. Spory skrajnej lewicy o krystaliczność aktywności naszego papieża są prawie tego samego rodzaju, co ataki prawicy na fragmenty życiorysu młodego Lecha Wałęsy. Liczni, więksi i mniejsi bohaterowie naszego sukcesu, są celem ostrych ataków we własnej Ojczyźnie, zamiast być symbolem, a - w efekcie - ostoją naszego sukcesu i naszej pozycji.
Patriotyzm powinien być dziś w nadzwyczajnej cenie. Mamy suwerenność. Jesteśmy członkami europejskiej rodziny z nadzwyczajnymi gwarancjami. Jerzy Buzek był pierwszym przewodniczącym PE z krajów Europy środkowo-wschodniej. Janusz Lewandowski pierwszym komisarzem odpowiedzialnym za budżet kluczowej dla nas perspektywy. Donald Tusk pełni funkcję szefa Rady Europejskiej. Nie chcę zamykać ust krytykom poszczególnych efektów polskiej transformacji – mają do tego prawo. Jednak nie mogę zgodzić się na dezawuowanie wszystkiego, co osiągnęliśmy dzięki postaciom wymienionym w tym tekście. I wielu innym. W tym kontekście, nadmierne marudzenie jest zaprzeczeniem patriotyzmu.
Czym jest zatem patriotyzm? Dla mnie - to szacunek do dorobku Przodków, który musi, podkreślam, musi być łączony z odpowiedzialnością za przyszłość naszych dzieci i kolejnych pokoleń. To skuteczne aktywności na rzecz Ojczyzny. To także pozyskiwanie i liczenie się z międzynarodową opinią publiczną, by w kluczowym momencie nas wspierała.
« powrót