2017-03-3
Jean - Claude Juncker przedstawił możliwe dla przyszłości Europy scenariusze. Do dyskusji, przemyśleń, oceny. Zawarte w tzw. białej księdze propozycje, są - z jednej strony - odpowiedzią na rozmaite kryzysy, z drugiej zaś - fotografią Europy roku 2025.
Już na wstępie powiem, że nie dowierzam tym scenariuszom. Jestem też przekonany, że deklarowana przez Junckera neutralność wobec wszystkich pięciu ścieżek rozwoju sytuacji, nie odzwierciedla rzeczywistości. Prognozuję również, że skutki określonych decyzji, które - bez wątpienia - zapadną, rozłożą się nierówno. Śmiem nawet twierdzić, że te decyzje już zapadają.
fot. PIXABAY.COM
Ale - po kolei... Co dokładnie proponuje Przewodniczący Komisji Europejskiej? I co kryje się za jego złożonymi propozycjami? Zastrzegam, że opiszę je w dużym uproszczeniu i z pewną własną interpretacją. Inaczej się nie da. Już w czasie samej dyskusji, rozmaicie interpretowano opisane, zresztą niezbyt precyzyjnie, scenariusze.
Co kryje się za tymi propozycjami czy też przewidywaniami? Przede wszystkim irytacja, utrata cierpliwości, ale też swoistego rodzaju przyznanie się do porażki. UE zmaga się z rozmaitymi kryzysami: migracyjnym, finansowym, politycznym, a także instytucjonalnym. Na to nakłada się poczucie braku stabilności i - przede wszystkim - bezpieczeństwa. Z tego stanu rzeczy korzystają rozmaite grupy polityczne, huśtające Europą w bezprecedensowym stopniu. Ewentualny sukces Marine Le Pen, w wyborach prezydenckich we Francji, byłby niezwykle silnym dowodem w tej sprawie.
Jak wspomniałem na wstępie, Juncker w swoich propozycjach nie jest neutralny. Wiemy, czego chciałby. Jego propozycje są więc nie tyle do wyboru, co wywołania określonych reakcji - jednych postraszyć, drugich zmobilizować, a innych przekonać, że nadchodzi czas prawdziwych decyzji.
Juncker opowiedział się wyraźnie np. o drugim scenariuszu. Mówił, że jest efektem degradowania UE przez niektóre rządy, o trzecim, że: „w jakimś sensie cierpliwość się kończy”, o czwartym, że byłby porażką. Scenariusz pierwszy i piąty są skrajnościami. To coś pomiędzy: zrobimy niewiele i ... robimy rewolucję, ale jedynie z chętnymi.
W jakimiś sensie propozycje Junckera to ostrzeżenia, wezwania, przestrogi, a nawet polityczne groźby. Dopuszczalne, bo za określonymi propozycjami kryją się też obietnice. Mnie zaskoczył najbardziej fakt, że Europę kilku prędkości, z licznymi obostrzeniami czy karami, widać już na pierwszy rzut oka. Natomiast tej silniejszej, bogatszej, lepiej funkcjonującej nie widać prawie w ogóle… Nie wiem, czy dzieje się tak przez przypadek, czy w efekcie pewnej jednak kalkulacji. Juncker traci cierpliwość do maruderów, populistów, i do „stojących szpagacie”.
Gdzie jest Polska? W którym scenariuszu jest nasze miejsce? Zaryzykuję tezę, iż obecne władze zaproponują nam scenariusz… szósty. Dokładnie tak, jak stało się z kandydaturą Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej.
« powrót