Po prostu zapraszam...
X

captcha

Bogdan Zdrojewski #4Bogdan Zdrojewski #2Bogdan Zdrojewski #1

Nadwyżka słów, deficyt treści, ogromny hałas… [BLOG]

2015-09-1

Pytany przez dziennikarza, czego jest za wiele, w czym „podaż zdecydowanie przewyższa popyt” (chodziło o Parlament Europejski), odpowiedziałem, że mamy nadwyżkę słów i deficyt treści. Nie mogę przywyknąć do realiów pracy w Brukseli z kilku powodów. Po pierwsze, wszystko zaczyna się z opóźnieniem i trwa za długo, a po wtóre, emocje zbyt często są zwykłą kreacją, a ilość wypowiadanych słów zdecydowanie przewyższa zapotrzebowanie. Jest to dość dotkliwe, zwłaszcza gdy ktoś szuka prawdziwych treści.

Dziś tematem numer jeden są grupy zmierzające do państw europejskich z obszarów rozmaitych konfliktów. Pomysłów na rozwiązanie problemów de facto niewiele, ale diagnoz, ocen, oburzenia i rozmaitych wezwań jest nadzwyczajna ilość. Solidarności brakuje. Patrząc na polską scenę polityczną, na nasz krajobraz gospodarczy, kulturowy czy wyłącznie społeczny, mam poczucie podobnej nadwyżki słów, ułomności czy też deficytu cennych treści, a ponadto wszystko to, co nas otacza, charakteryzuje nadmiar… decybeli. Otacza nas nieuzasadniony hałas, sporo rozmaitego brudu i deficyt jakości.

Bez względu na to, czy spoglądam na zaniedbane, skromne tereny zielone, czy na przystanki komunikacji miejskiej, miejsca rozmaitych imprez, nie mówiąc już o terenach niesłusznie określanych mianem „miejsc niczyich” – wszędzie widzę ślady ludzkiej aktywności, i to takiej, która chluby nam nie przynosi. Wspominam o tym, bo podobnie jest z polityką. Tą oglądaną w mediach i tą uprawianą w toku najdłuższej kampanii wyborczej ostatnich 25 lat (kilkanaście miesięcy i wszystkie możliwe wybory plus dodatkowe referenda). Zakończy się to pod koniec października, ale ślady tego trudnego okresu mogą pozostać na dłużej. Ba, utrwalić się w naszej duszy ze skutkiem gorszym od ewentualnego wyniku wyborczego.

Prof. Stefan Chwin („Furia”, w: GW z 20-21.06) słusznie przypomina, że polityka rozgrywa się przede wszystkim w sferze emocji. Warto jednak dodać, że samo rządzenie musi mieć charakter jak najbardziej racjonalny. A jest z tym kłopot, zwłaszcza w okresach tak długich kampanii wyborczych. Dziś na brak słów, emocji, hałaśliwych przekazów nie możemy narzekać. Brakuje natomiast prostych recept, klarownych deklaracji, a zwłaszcza wyjaśnień, dlaczego dana grupa polityczna powinna otrzymać mandat do sprawowania władzy.

Wspomniany prof. Stefan Chwin zaledwie szkicuje obraz obecnej sceny, bardziej społecznej niż politycznej. Wskazuje sympatycznie nasze wady, z których nawet możemy czerpać dumę (stawianie się innym). Mnie jednak najbardziej martwią te wady, które nie dadzą się usprawiedliwić. A przede wszystkim wielki deficyt tych wartości, które nigdy nie były przedmiotem specjalnej troski.

Mamy kłopot z dobrze pojętą skromnością, wielkie braki we wrażliwości estetycznej (dobrze, że udało się przywrócić muzykę i plastykę do szkół), w szacunku do prawdziwej wiedzy, rzadkich już autorytetów, i docenianiu ciszy… Hałas, podwyższony głos, przekrzykiwania, natrętne i ponad normę głośne reklamy telewizyjne, wszechogarniające decybele… rywalizują już chyba same z sobą. Autorytet, mający rzetelna wiedzę, mówiący ściszonym głosem, spokojnie, rozsądnie i odpowiedzialnie – przestał istnieć. Nie ma dla niego miejsca, nie ma na niego zapotrzebowania.

Kampania za niespełna dwa miesiące zakończy swój bieg, ale problemy naszych rodaków nie. Co zrobić, by hałaśliwi, z bałaganem w głowach, bez wiedzy, doświadczenia, wrażliwości estetycznej i empatii nie byli naszymi reprezentantami? Przede wszystkim przekonywać, że autorytety też muszą walczyć, że wiedza sama się nie wypromuje. Odpowiedzialność – to efekt i wiedzy, i doświadczenia. Jedno bez drugiego nie wystarczy. Dlatego też wszyscy powinniśmy weryfikować tych permanentnych krzykaczy, sprawdzać ich wiedzę i oczekiwać potwierdzenia, deklarowanych kwalifikacji.

Jestem przekonany, że młode pokolenie ma aż nadwyżkę nowych umiejętności, rozmaitych predyspozycji i kompletnie innych doświadczeń. Ale też wiem, że to pokolenie 18-35 ma poczucie porzucenia. Próbuje funkcjonować, radzić sobie, walcząc z często ukrytymi kompleksami i brakiem pewności co do swoich losów. Niestety, to pokolenie, jako zbiorowość, nie chce dziś wziąć swoich spraw we własne ręce. Od polityki wolą się trzymać z daleka. Jeszcze. Na tych nielicznych, którzy się decydują na taką aktywność, patrzą z podejrzliwością i w wielu przypadkach mają rację. Nie ma wyboru: odchodząca grupa polityczna lat 1980-1989, będąca po raz ostatni u władzy, w ostatniej kadencji musi sprostać zadaniu: przed przejściem na emeryturę zadbać o to młode pokolenie. Działając, niestety, trochę za nich, ale dla nich, a de facto dla siebie. Dla poczucia spełnionego obowiązku.

Fot. Bogdan Zdrojewski / pusta sala obrad

Za: bogdanzdrojewski.natemat.pl

« powrót

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.